Z wiśniowca skierowliśmy swoje koła do Krzemieńca.
Przyjeżdżamy wieczorem i rozbijamy obóz na podzamczu.
Po sąsiedzku miejscowi urządzają sobie piknik, starosłowiańska gościnność daje o sobie znać i po chwili my również ucztujemy.
Okazuje się, że są to imieniny Marii
Solinizantka kroi arrbuza, przepraszam kawona
Bawimy się do późnej nocy,
a rano na zamek
|
|
|
|